Podobno był na przesłuchaniu.
Nie było wcześniej mowy o żadnym wezwaniu, listach poleconych – po prostu wszedł do przegrzanego budynku milicji (zima była wyjątkowo sroga tego roku) i czekał w kolejce pośród innych mniej lub bardziej przerażonych, zmęczonych i znudzonych… Podobno poćwiartował zwłoki, chociaż w trakcie przesłuchania oficer słowem nie wspomniał o tak makabrycznych rzeczach. On wiedział, że poćwiartował, chociaż nie dopuszczał tej myśli do siebie, brzydząc się wręcz gdy tylko coś podsuwało mu ową myśl. Oficer zapewnił z cwaniackim uśmiechem przyklejonym do nie ogolonej mordy, że oni-i-tak-wszystko-wiedzą…
Podobno część zwłok ukrył w foliowych workach w wersalce i w pawlaczu. Nie wiadomo, czy nie mógł spokojnie zasnąć w pustym niemal mieszkaniu; umeblowanie stanowiły przedmioty otrzymane od znajomych i kupione za ostatnie grosze przez matkę. Za ostatnie centy, rzec by można, albowiem na nędzny żywot swojej rodziny matka wydawała ostatnie dolary zarobione w Ameryce.
Być może nawet mógł spokojnie zasnąć w tej dwupokojowej betonowej klitce z kuchnią-kiszką. Podobno miewał problemy gastryczne (Jakże często myślał: nie zrobię sobie dziecka, żeby nie przekazywać tych brudnych genów dalej – dosyć już nocnego rzygania, krwi z odbytu i zgagi wypalającej dziury we flakach!), które wzmogły się tuż po przesłuchaniu.
Słuchał nocami Dwójki w radio i leżąc na wersalce gapił się w okno bez firan. Latarnie odbijały się w brudnych szybach. Wtedy to analizował precyzyjnie ostatnie dni. Podobno robił to na tyle szczegółowo, że przypomniał sobie nawet o nie zakręconej tubce kremu do golenia leżącej po lewej stronie zlewu i o ubraniach, które moczyły się trzeci dzień w wannie (pralki nigdy nie posiadał).
Przyszedł jednak dzień, że musiał wynająć mieszkanie, opuścić je. Podobno stwierdził, że tak będzie najlepiej.
Pośpiesznie pakował kilka swoich osobistych rzeczy w kawowy neseser z ciemnobrązowymi przeszyciami. Resztę postanowił upchać w reklamówki, a większe rzeczy z pawlacza i wersalki postanowił wyrzucić na śmietnik.
Znalazł w wersalce zwinięty chodnik, zakurzoną sztuczną choinkę przewiązaną białą sznurówką, jakieś stare buty i worek foliowy z dziwnie miekką substancją w środku. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek coś takiego wkładał do wnętrza wersalki.
Nie zdążył opróżnić pawlacza, gdy przyszła kobieta, z którą telefonicznie dogadał się co do wynajmu mieszkania. Gdy wyjmował kolejne graty, stojąc na palcach, na czoło kobiety zaczęła kapać jakaś ciecz…
On przeskakiwał już po trzy schody z czwartego piętra, gdy kobieta z obrzydzeniem ścierała rękawem zimowej kurtki lepką, cuchnącą maź.
Podobno ojciec pomagał mu w zakopywaniu worków w lesie. Przypomniał sobie o tym, gdy zdyszany przewrócił się w brzozowym zagajniku i zarył twarzą w świeży śnieg i ściółkę. Ojciec jednak zaprzeczył, spokojnie acz zdecydowanie oznajmił, że taka sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Zaprzeczył? Kiedy? Przecież nie widział się z ojcem bardzo, bardzo długo…
* * *
Dzisiaj znowu ktoś go obudził. Kiedy jednak otworzył oczy, nikogo nie było w pobliżu. Jakiś czeski big band grał wesoły utwór. Big band? Rozejrzał się wokół i nigdzie nie dostrzegł radia. Położył głowę z powrotem na poduszce i pomyślał, że mógłby kogoś zabić, po czym poćwiartować zwłoki i udawać, że takie zdarzenie nigdy nie miało miejsca. Udawać, zwodzić siebie i innych. Dlaczego tak pomyślał? Podobno ludzie myślą czasami o rzeczach, przed którymi się wzbraniają i czują wstręt gdy owe rzeczy pojawiają się na horyzoncie zdarzeń.
Ale o jakim horyzoncie zdarzeń możemy mówić w sytuacji, gdy wszystko dookoła wydaje się nie do końca normalne?
Zacisnął mocno powieki i zaczął myśleć o wygranej w toto-lotka. Podobno prawdopodobieństwo wygranej jest bardzo, ale to bardzo znikome.
8 odpowiedzi na “Fantasmagorie [1]”
Czyżbyś wbijał się w sferę literackich nowel??? ;)
Sam nie wiem, w co ja się wbijam, stary :) To przychodzi w chwilach wyraźnej erozji w mojej głowie, akurat wtedy gdy powinienem jakoś trzymać się pionu. Nie wychodzi :)
Zacne grzyby milordzie!
Widać rękę, nogę i głowę mistrza! Coś się z tego jeszcze może narodzić! (500+, + 4000 czeka Pamiętaj!)
Chcę więcej!
—
Jakieś takie Kafkowskie… albo to mi tak jakoś…
—
…a Twoje problemy z trzymaniem pionu to wynik czegoś innego, dużo bardziej płynnego.
> Zacisnął mocno powieki i zaczął myśleć o wygranej w toto-lotka.
> Podobno prawdopodobieństwo wygranej jest bardzo,
> ale to bardzo znikome.
Szybko dokonał kilku kalkulacji mamrocząc coś pod nosem. Błądził wzrokiem po ścianach. Nagle… targany emocjami wypowiedział cicho trzy litery.
– eS, Te, eS
– Tak… – stwierdził.
– Tu prawdopodobieństwo wygranej wygląda znacznie lepiej.
Po czym zalogował się na quittera i począł wklejać skriny kuponów!
*** Kurtyna! ***
Co za świnia :) Nie w temacie jesteś, jak widzę – otóż dosyć dłuuuugo już nie katuję błędnika alkoholem tak, by pion tracić z tego powodu. Najwyżej jakieś czerwone wytrawne do książki, czy piwo, dwa – wieczorową porą..
Ha, kurwa, śmiej się z STS, ale ostatnio za ten hazard kupiłem se trzy książki i inne duperele.. Tracę o wiele mniej, niż wkładam, od jakiegoś czasu ciągle jestem na plusie, wygrywam jakieś drobne w stylu 40PLN – 100PLN (powyżej wkładu) i już mam na przysłowiowe „papierosy i alkohol” jak rodzice z 500+
Zresztą bywają miesiące, że wyciągnę więcej niż beneficjanci w/w grandy, za którą, kurwa jego mać, płacę niestety ja…
> Co za świnia
na nic innego nie liczyłem (jako wstęp) z Twojej strony. To już można uznać za tradycję.
> Nie w temacie jesteś, jak widzę
no cóż… jakoś to przeżyję
> otóż dosyć dłuuuugo już nie katuję błędnika alkoholem tak,
>by pion tracić z tego powodu. Najwyżej jakieś czerwone
> wytrawne do książki, czy piwo, dwa – wieczorową porą..
no to gratuluje „dobrej zmiany”! ;P
Dobrze wiesz, że jeśli coś na kształt inektywy z moich ust tyczy się Twojej osoby, to zazwyczaj z sympatii :D
…teraz to masz fantasmagorie nawet w komentarzach. Polecam się na przyszłość.
PeeS
Kiedy skompilujesz part two? :P