Kategorie
→ linux / free software

[EDIT] linux as fuck!

Wiele się nie zmieniło…


Miałem Semplice i mam Semplice. Czyli [niemal] czysty Debian Sid z paroma autorskimi pakietami, bez DE, bez pierdół, bez niepotrzebnych „środowisk”. Wiadomo, gałąź unstable w Debianie najlepsza jest, bo tak! :)
Jakieś dwa miesiące temu postanowiłem zrobić generalne odkurzanie systemu, wypierdolić dublujące się aplikacje (wstyd! człowiek – z czasem – instaluje niemal to samo w wersji CLI i w X-ach, potem zapomina [AwesomeWM, to ciężka suka dla takich laików, jak ja – napisz sobie odświeżanie menu, skoro tego nie potrzebujesz!] – gnije to w systemie, aktualizuje się przy każdym # apt-get dist-upgrade, bez sensu kompletnie!), pakiety osierocone poszły w niebyt, śmieci inne również, po czym okazało się, że kernel po dist-upgrade w ogóle nie reaguje… Myślę, wina repozytoriów (albo distra)… Pytam na #semplice (Freenode) o co kaman, wszystkich kilku twórców Semplice milczy… Dzień, dwa, kurwa, tydzień… Włażę na forum – echo o problemach… W międzyczasie oczywiście zmieniłem mirrory (rzecz podstawowa) – nic. Cały czas stary kernel… Wywaliłem więc repozytoria Semplice, zostawiając tylko Debiana Sid…
Pomogło. Ruszyło :)


Zrobiłem generalną czystkę, wszystkie możliwe osierocone pakiety poszły w ch… Trochę zabawy w doinstalowanie tego i owego i .. NARESZCIE! – można używać Iceweasel’a!! Firefox oficjalny na sidzie sypał sporo ważnych dla mnie dodatków, a jak wiadomo, Firefox jest funkcjonalny o tyle, o ile dodatki [bezpieczeństwa] działają… W każdym razie wolę 666 razy Iceweasel’a w wersji rozwojowej, niż Firefoxa w oficjalu…

Jak wiadomo, od jakiegoś czasu trwa wojna w społeczności Debiana, której efektem jest rozłam i powstwnie Devuana – Debiana bez systemd. Niby rozumiem starych adminów / deweloperów, którzy dokonali rozłamu i są przeciwni systemd, a moje zrozumienie wynika bezpośrednio z wierności idei Umowy Społecznej (Debian, to najbardziej anarchistyczny projekt linuksowy). Niemniej jednak nie stawiam serwerów na Debianie i ten – wydawać by się mogło kosmetyczny – problem: systemd vs sysvinit jest trochę daleko ode mnie. Pewnie gdybym korzystał na ten przykład z BSD, cała wojna debianowców miała by dla mnie większe znaczenie… Póki co pozostaję przy Debianie… A Devuan? Będę śledzić ich poczynania…

Kategorie
→ linux / free software

AwesomeWM | mpd_text_box widget

To i tak było do przewidzenia… Wytrzymałem kilka dni zaledwie na Openboksie… Trudno, WM do klikania (jakim niewątpliwie Openbox jest), to nie zabawka dla mnie:) Może po prostu do dupy pracuje mi się na kompie, gdy z powodu byle nawigacyjnej dupereli muszę odrywać dłonie od klawiatury i miast skrótów klawiszowych, używać myszki.

W Awesome zmieniłem widget odpowiedzialny za wyświetlanie na dolnym wiboksie aktualnie odtwarzanego utworu przez MPD.  Polecam to rozwiązanie wszystkim, którzy lubią widzieć, co im tam aktualnie w ncmpcpp, czy w Sonacie gra. Widget jest banalny w konfigu (dodanie kilku linijek do rc.lua + skopiowanie i zapisanie skryptu oraz wrzucenie go do autostartu Awesome/do .xinitrc). Tradycyjnie przed restartem menadżera okien, proponuję wrzucić w terminal:

$ awesome -k

… coby sprawdzić sobie poprawność składni w rc.lua.

clean
dirty

… no i generalnie zabieram się za bliższy kontakt z pythonem – dla takiego tępego samouka jak ja, bez informatycznych studiów, będzie to jak jazda po pijaku maluchem bez siedzeń, ale… co tam! :D

Kategorie
→ linux / free software → reflex

Shit happens… :) | Openbox

Hurrra! Przypadek chciał, że niejako przy okazji święta trupów sam stałem się półtrupem, który ledwo się rusza. Otóż… złamałem sobie żebro :) Okoliczności tego wydarzenia są wręcz śmiesznie prozaiczne, zatem nie będę o nich wspominał. Dość powiedzieć, że nie czuję się zbyt świetnie (eufemizm)…

Znajdując jednak złego dobre strony, jestem uradowany tym, że mam teraz tak dużo czasu, by nadrobić wszystkie zaległości książkowe! Jest tego naprawdę dużo. Ostatnimi czasy „ratowałem” się audiobookami, które mają jednak ten mankament, że usypiają człowieka relatywnie szybko i odsłuchiwanie przespanych rozdziałów wlecze się w nieskończoność.

Czekają na rozpoczęcie, jak i dokończenie lektury:

→ Jelena Czyżowa – Czas kobiet;

→ Zbigniew Domino – Syberiada polska ~ Tajga. Tamtego lata w Kajenie ~ Czas kukułczych gniazd;

→  Максим Кантор – Красный свет;

→ Michaił Zoszczenko – Punkt widzenia;

→ Robert David Kaplan – Bałkańskie upiory. Podróż przez historię;

→ Wojciech Jagielski – Wieże z kamienia;

→ Wojciech Górecki – Kaukaski tryptyk;

→ Marek Waldenberg – Rozbicie Jugosławii;

→ Dimitrij Wolkogonow – Stalin. Wirtuoz kłamstwa, dyktator myśli;

→ Peter Watts – Ślepowidzenie;

→ Shakib Siba – Nad Afganistanem Bóg już tylko płacze;

→ Wasilij Grossman – Wszystko płynie

To tylko czubek góry książkowej. Autentycznie nie wiem do czego najpierw się zabrać; w międzyczasie ostro pomieszałem sobie gatunki literackie i ciężko mi skoczyć np. z hard science fiction do ultra realistycznej literatury faktu traktującej choćby o Bałkanach. Jednak z uwagi na pogruchotane kości, czasu będę miał sporo, by nareszcie połknąć tyle prozy, ile trzeba!

Jutro postaram się skrobnąć coś o dwóch książkach, jakie przeczytałem niedawno. Pierwsza, to rewelacyjny cyberpunk z kategorii military science fiction, czyli Najemnicy, czeskiego autora Tomáša Bartoša. Druga książka, to Dolina nicości, Bronisława Wildsteina – rzecz problematyczna dla mnie, jako dla czytelnika nie pałającego zbytnią sympatią do Autora, który popełnił jednak całkiem niegłupi kawałek prozy.

* * *

Linuksowe duperele…

Zatęskniłem za Openboksem (sic!)… Zawsze uważałem ten menadżer okien za lepszy od Fluksa, mimo, że oba można potraktować bliźniaczo. Wiadomo, AwesomeWM rządzi i chyba nigdy nie „wyzwolę” się z fascynacji tym WM-em (gdyby tylko składnia w lua była jakaś… no… normalna :D:D), ale czasem miewam kaprys i przeskakuję na coś bardziej „klikalnego”…

Żadnej rewelki nie zrobiłem – ot, zwykła autorska konfiguracja z pozycji plików [~/.config/openbox], stary (nieco zmieniony) konfig tint2, wywalenie domyślnego menu (którego zawsze nienawidziłem zarówno we Flux… jak i Openboksie!) dodanie nitrogena do autostartu i zmiana domyślnej konsoli z urxvt na roxterm + zmiana kolorów w konsoli…

  • shell – bash;
  • WM – Openbox;
  • wallpaper manager – Nitrogen;
  • terminal emulator – roxterm;
  • system panel – tint2;
  • GTK theme – SempliceDarkest;
  • Openbox-theme – Arkid;
  • icon theme – AnyColorYouLike;
  • system/terminal font – Liberation Mono;
  • music – mpd + ncmpcpp/Sonata, moc, Exaile;
  • video – mplayer;
  • inet – Firefox, elinks, linphone, uGet, FireFTP;
  • irc/xmpp-jabber – weechat, bitlbee;
  • graphic – Gimp, Inkscape;
  • file manager – mc, Pcmanfm;
  • e-mail client – Icedove;
  • antivirus: clamav.

(Wiadomo, wszystko, co dużymi literami = aplikacje/funkcje GUI – cała reszta CLI)

clean
clean
dirty
dirty
Kategorie
→ linux / free software → reflex

# apt-get install anarchism

Za oknem jednostajna ulewa, a tutaj audiobook i kawa…

Kawa w DIY kubku ze znaną anarcholską grafiką i Debianem :) Dzięki, Marcin, za ten wzorek!

2013-09-17 06.13.56

Kategorie
→ linux / free software

fixed_gear_awesome_wm

fixed_gear_aw

Kategorie
→ linux / free software → reflex

Nowa identi.ca – rozczarowanie i pożegnanie

identi.ca była moim jedynym portalem mikroblogowym z jakiego korzystałem kilka lat. Zdecydowałem się na zarejestrowanie profilu tamże, przede wszystkim z uwagi na open source’owy charakter projektu i na specyficzną atmosferę panującą wśród użytkowników. 140 znaków, to relatywnie mało, by cokolwiek, komukolwiek zakomunikować, ale wystarczająco dużo, by zrobić to za pomocą kilku słów, tagu, grupy, linka…

Wieeeem, dokładnie tak samo działa Twitter, ale identi.ca, to zupełnie inna bajka. To nie masówka, gdzie stada gówniarzy pieprzą o tym, co zjedli, co wysrali, co zobaczyli na ulicy (dodanie foto z iShita – obowiązkowe). identi.ca jest wolna i niezależna  w pełnym znaczeniu tych słów. To właśnie tam zetkniecie się z undergroundem netowym. Stada geeków, nerdów, programistów, entuzjastów wolnego oprogramowania, czy po prostu tych wszystkich, którzy uświadamiają sobie doniosłość idei wolności w sieci i poza nią. Koloryt publikowanych statusów jest po prostu kosmiczny. Z kilkuletniego doświadczenia mogę powiedzieć, że identi.ca skupia w większości użytkowników FOSS (free & open source software) w niezliczonych konfiguracjach (dominuje Linux i BSD), aktywistów i hacktywistów, outsiderów, dziwaków, artystów, generalnie ludzi myślących, krytycznie, nastawionych do wszelkich ograniczeń wolności w sieci (i nie tylko w sieci). Na przestrzeni lat poznałem tam wielu przemiłych anarchistów, transgenders, maniaków „mojego” Debiana (i wszlekiej maści linuksowych entuzjastów), związkowców, artystów, geeków-ultras, linux-punków (kolejna półeczka dla lubiących szufladkowanie)…

Evan Prodromou, [współ]twórca identi.ca, zadecydował jakiś czas temu, że cały serwis zostanie przetransportowany na nową strumieniową platformę pump.io. Trwało to nieznośnie długo, ale wreszcie doszło do skutku. pump.io, to również projekt FOSS, każdy może postawić własny serwer – totalna decentralizacja. Wszystko mieści się w ramach tak przeze mnie ukochanej wolności w sieci (twitterowcy mogą co najwyżej zmienić tło swoich popłuczyn, a cały biznes 140 znaków trzyma za pysk „własnościowiec”). Wszystko jest OK, oprócz kilku znaczących motywów charakteryzujących mikroblogging właśnie…

Moim, zupełnie subiektywnym zdaniem, identi.ca zamieniła się w kolejną Diasporę* (choć nie do końca). W identi.ca nie ma już limitu 140 znaków na wiadomość, nie ma tagów, nie ma – przede wszystkim – grup i podglądu ogólnego strumienia czasu. Innymi słowy, identi.ca przestała być mikroblogiem.

Posiadając już profil na identi.ca, kiedyś tam odkryłem Diasporę* (o której pisałem już tutaj…) i zacząłem aktywnie używać obu „narzędzi”, które poprzez swoją specyfikę stały się dla mnie niejako komplementarne. Najczęstszym skojarzeniem w stosunku do Diaspory* było stwierdzenie: open source’owy Facebook, a w stosunku do identi.ca: open source’owy Twitter.

Tymczasem nowa identi.ca jest po prostu ewidentnym dublowaniem Diaspory*. Oczywiście różni się w szczegółach, ale sposób działania i funkcje – po przejściu na pump.io – są niemal identyczne. Po konwersji kont, aktywność starych użytkowników spadła na łeb na szyję… Pewnie dla kogoś, kto nie posiada konta/poda w ramach Diaspory*, rozwiązanie to może wydać się innowacyjne; dla mnie nowa identi.ca jest po prostu… zbędna.

identica
nowa identi.ca

Strzeliłem focha po przetransportowaniu kont, napisałem na swoim profilu, że nie podoba mi się konwersja i nie potrzebuję kolejnego klona Diaspory*. Na samej Diasporze* zdania są podzielone, dominuje jednak przekonanie, że identi.ca zmieniła się in plus. Kompletnie nie rozumiem takiego podejścia, tym bardziej, że od lat mam znajomych na obu platformach. I co teraz? Mam kopiować post z Diaspory* do identi.ca?

Diaspora* posiada swoje aspekty (Google+ bezczelnie zrzynając ideę i funkcje Diaspory*, nazwało ten element kręgami), tagi, ogólny strumień, opcję wzmianek – dla mnie jest w pełni funkcjonalnym open source-projektem, dbającym o prywatność (poziom owej prywatności może tylko śnić się po nocach userom Faceshita… Nie wspominam już o oczywistej możliwości postawienia własnego poda [serwera] w ramach Diaspory* – total decentral) i oddającym każdemu użytkownikowi pełnię kontroli nad własnym profilem.

Oba projekty bazują na tej samej filozofii i jest to ze wszech miar pozytywne. Nie widzę jednak powodu, dla którego miałbym debilnie powtarzać wpisy z Diaspory* na moim profilu na identi.ca. 140 znaków, to mikroblogging. identi.ca przestała taka być, więc… przestałem jej używać.

… a było tak miło …

Mój ID w Diasporze*: lukaso666@diasp.org – zapraszam do odkrycia wolnej i otwartoźródłowej/mózgowej społeczności! :)

Więcej info → TUTAJ

Kategorie
→ linux / free software

Debian ma 20 lat!

Nieco spóźnione życzenia urodzinowe dla najlepszej dystrybucji linuksowej na tej planecie!

16 sierpnia Debian skończył 20 lat.

Happy-20th-Birthday-Debian

Kategorie
→ linux / free software → reflex

Zabezpiecz swoją przeglądarkę! Prywatność w sieci

nsa

Po ostatnich doniesieniach nt PRISM i ujawnieniu przez Edwarda Snowdena „kilku znamiennych faktów” odnośnie tego, co świnie z rządowych agencji oraz it-multikorporacje wyczyniają w necie z naszymi danymi, część ludzi (nagle) się przeraziła skalą problemu; oto bowiem nieliczne grono osób i urzędów/firm/instytucji śledzi nasz każdy krok, każdy klik w necie, kradnie nam dane, sprzedaje je firmom trzecim i robi to absolutnie bezkarnie.

Wiecie co? Chce mi się śmiać. Od wielu lat mówiłem o tym znajomym, a oni tylko odganiali mnie jak natrętną muchę, twierdząc że jestem linuksowym fanatykiem, zwolennikiem spiskowych teorii, obsesyjnie nienawidzącym Windowsa, Facebooka i innych takich. Machali jedynie ręką, uważając mnie za nieszkodliwego dziwaka, który pieprzy o jakimś tam proprietary software, internetowej inwigilacji i pazernych korporacjach.

Nie chodzi o to, że byłem/jestem w posiadaniu jakiejś tajnej wiedzy. Wszystko, co ujawniły mainstreamowe media w sprawie PRISM nie jest niczym nowym. To nowość raczej dla przeciętnych klikaczy internetowych, swoisty „szok”. Jak to?! Facebook i Google cokolwiek mi kradną i podglądają mnie? Yahoo i Skype też? Moja skrzynka pocztowa na Gmail jest dostępna dla kogoś innego? Podobne pytania pojawiają się teraz coraz częściej, bo – niestety! – wiedza pierwszego z brzegu użytkownika internetu w kwestii prywatności jest niemal zerowa.

Chciałbym pokrótce napisać, jak ograniczyć rozmaitym szumowinom dostęp do naszego kompa. Autentyczna 666%-owa prywatność w internecie, to spore wyzwanie wiążące się z pewną wiedzą techniczną i dla szeregowego internauty jest raczej nieosiągalna w pełni na domowych komputerach. Możemy jednak użyć kilku prostych narzędzi, które sprawią, że nie będziemy molestowani w sieci tak jak dotychczas. Posłużę się Firefoxem, bo jest to całkiem przyzwoita przeglądarka jeśli chodzi o dostepność odpowiednich dodatków bezpieczeństwa (oczywiście te same narzędzia dostępne są w Iceweasel’u – debianowskiej wersji Firefoxa).

Adblock Plus

adblock

Adblock, to zasadniczo pierwszy dodatek, jaki trzeba zainstalować po pierwszym uruchomieniu przeglądarki. Ilość reklam w necie jest kosmiczna, a komfort poruszania się po stronach wypełnionych po brzegi tym gównem, jest po prostu żaden. Większość ludzi ogranicza się jedynie do instalacji, nie zaglądając w ustawienia i nie weryfikując filtrów Adblock’a – przyjrzyjcie się im, wybierzcie dodatkowe! Poza tym dzięki temu rozszerzeniu zablokujemy również koszmar ostatnich miesięcy, czyli wkurwiające, permanentnie wyskakujące popup’y informujące nas o tym, że dana strona używa cookies. Dobry człowiek zrobił filtr, który blokuje nam te debilne powiadomienia. Wystarczy odwiedzić tą stronę i dodać filtr zgodnie z instrukcją.

Better Privacy

betterprivacy

Better Privacy, to dodatek monitorujący ruch w sieci pod kątem ciasteczek. Blokuje i usuwa m.in. super cookies, ciastka o długiej żywotności, ciastka-Flash, czyli LSO (Local Shared Objects). Przydatne narzędzie, którego jednak należy używać z rozwagą, coby nie usunąć sobie bezmyślnie zapisanych haseł, czy ustawień np. gier online. Better Privacy spisuje się jednak świetnie – polecam!

LastPass

lastpass

LastPass jest rewelacyjnym menadżerem haseł do wszystkich naszych kont w internecie. Przy pomocy jednego (solidnego i trudnego do odgadnięcia, rzecz jasna) hasła logujemy się na wszlekie nasze konta, profile etc. Nie musimy pamiętać 666 haseł do poszczególnych miejsc w sieci – wystarczy nam hasło LastPass, którego możemy używać wszędzie. LastPass jest bezpieczne, przechowuje nasze dane na indywidualnym koncie (zwanym szpanersko Sejfem), a poza tym oferuje wiele użytecznych funkcji, jak np. tworzenie bezpiecznych notatek, autouzupełnianie formularzy, generowanie bezpiecznych haseł i wiele innych. Rzecz baaaardzo przydatna w przeglądarce.

Ghostery

ghostery

Ghostery, to świetny patent na upierdliwych skurwieli w stylu Google Analytics, Facebook’a, Quantcast itp. Bezlitośnie rozprawia się ze stronami śledzącymi nasze kliki, lajki i naszą aktywność na poszczególnych stronach. Doskonale blokuje wszelkie trakerstwo, szpiegujące nas reklamowe robactwo, sieci społecznościowe oraz bezużyteczne widgety, których pełno w necie. Z Ghostery radykalnie ograniczamy dostęp do naszego kompa rozmaitym potworkom spod znaku scumware.

Dodatek jest w pełni konfigurowalny. Cały czas mamy kontrolę nad blokowanymi elementami, możemy je odblokować, czasowo lub na stałe; ikona duszka informuje nas o ilości i rodzaju blokowanych aktywności w sieci. Po zainstalowaniu Ghostery sami przekonacie się, ile shitu próbuje wyssać informacje o was i o tym, co robicie w necie.

WOT (Web of Trust)

wot

Obowiązkowy add-on do każdej przeglądarki. WOT, to narzędzie służące do oceny reputacji stron internetowych. Sygnalizuje nam, czy dana strona jest godna zaufania, czy jest bezpieczna pod kątem ewentualnych ataków, wyłudzania danych etc. Instalując WOT, sami również oceniamy strony, które odwiedzamy, dzięki czemu baza informacji nt. bezpiecznego surfowania powiększa się z minuty na minutę na całym świecie. Wyniki WOT nie są 100%-owo miarodajne, ale w olbrzymiej większości przypadków ostrzegają nas przed wdepnięciem w gówno stron potencjalnie niebezpiecznych dla naszego kompa, kont i danych.

FoxyProxy

foxyproxy

FoxyProxy automatyzuje i ułatwia łączenie się przez serwer (bądź wiele serwerów) proxy. Ustawienia dodatku umożliwiają nam precyzyjną konfigurację połączenia przez proxy, w każdej chwili możemy przełączać schemat połączenia (np. proxy|default) i mamy kontrolę nad tym jak i przez jakie serwery łączy się nasza przeglądarka. Ikona na pasku informuje o stanie FoxyProxy.

DuckDuckGo

ddg

Nie wyobrażam już sobie wyszukiwania czegokolwiek w necie bez DuckDuckGo! To free & open source wyszukiwarka zapewniająca nie tylko prywatność podczas wyszukiwania (o czym możecie pomarzyć, używając Google), ale oferująca precyzyjny system wyszukiwania dokładnie tego, co chcesz znaleźć (zamiast stada „sugestii” w formie korporacyjnych linków, pierdolonych reklam i innego chłamu). DuckDuckGo możemy skonfigurować pod nasze własne potrzeby, mając pewność, że wyszukując cokolwiek nie jesteśmy śledzeni i otrzymujemy takie wyniki wyszukiwania o jakie nam chodzi.

Ja już dawno olałem Google i korzystam wyłącznie z DDG. Dobrym dopełnieniem wyszukiwania wolnego od trackingu są: Seeks oraz YaCy Sciencenet.

* * *

Powyższe dodatki do Firefoxa/Iceweasela w jakimś stopniu czynią nasze poruszanie się w necie bezpieczniejszym. Dla mnie te dodatki, to absolutne minimum, by w miarę komfortowo grzebać w sieci. Używanie bowiem „gołej” porzeglądarki jest nie tylko niezbyt bezpieczne, ale po prostu głupie. To rzecz jasna nie wszystkie rozwiązania problemu ochrony prywatności w internecie (nie wspomniałem np. o bardzo ważnym instrumencie spod znaku anonymity online, jakim jest Tor – temat na osobny, obszerniejeszy post), ale liznąłem chociaż zagadnienie…

Nie łudzę się, że w perspektywie czasu nasze położenie w internecie zmieni się na korzyść naszej prywatności i mniejszej ekspansywności multikorporacji; wielkie firmy, rządy i inne tałatajstwo tego typu będą robić wszystko, by wleźć w nasze kompy. Komputer podłączony do internetu już dawno przestał być zabawką do gier, gadu-gadu i faceshita – stał się bramą do naszych danych, informacji prywatnych, narzędziem inwigilacji w sytuacji, gdy o nic nie jesteśmy podejrzewani, a całe hordy ścierwojadów szpiegują nas każdego dnia. Mam nadzieję, że wkrótce przyjdzie czas, gdy ludzie zajarzą, iż nie są to żadne bełkoty maniaków wolności opragramowania i wolności w sieci w ogóle. Czy tego chcemy, czy nie, internet jest już częścią naszego życia – podobnie jak wymieniamy zamki w drzwiach mieszkań, powinniśmy wreszcie zrozumieć, że ochrona naszej prywatności w necie również musi być podyktowana naszą własną troską o to, co mamy – w kompach, a przede wszystkim w naszych głowach. Brak wiedzy i chęci z naszej strony sprawi, że byle rządowo-urzędnicza, albo korporacyjna świnia wejdzie wkrótce w nasz życie przez kabel netowy…

Na koniec warta odwiedzenia strona prezentująca w pełni funkcjonalne, bezpieczne i przede wszystkim otwartoźródłowe alternatywy dla najpopularniejszego netowego oprogramowania (dla Linuxa/BSD/GNU, Windowsa oraz  iOS) patronowana przez Free Software Foundation.

Kategorie
→ linux / free software

Firefox 21.0 i weechat 0.4.1 – pożegnanie z Iceweaselem oraz irssi | Chrome sucks!

Kolejny dist-upgrade mojego Linuxa przyniósł kilka rozczarowujących zmian. Dotychczas przyzwyczaiłem się, że java wysypuje się w kolejnych wersjach Opery, tym razem jednak w Operze wszystko działa poprawnie, a Iceweasel zaczął strzelać fochy. Pobrałem więc nową paczkę javy, skompilowałem, zaktualizowałem przez update-alternatives i… lipa. Poza tym Iceweasel 17.0.6 (debianowskie wydania – oprócz gałęzi experimental –  zawsze są nieco „z tyłu” wobec „prawdziwego” Firefoxa) nie obsługiwał kilku ważnych dla mnie dodatków, nie wspominając już o radykalnym zmniejszeniu dostępnych motywów wyglądu (w sumie najmniej istotna sprawa).

Nie wywaliłem Iceweasela – postanowiłem pobrać paczkę najnowszego Firefoxa 21 i wrzucić ją do ~/.firefox_browser, odpalając przeglądarkę właśnie z tej lokalizacji. Wiadomo, że w wyniku różnic pomiędzy społecznością Debiana, a Fundacją Mozilla, debianowskie repozytoria nie udostępniają pakietu .deb Firefoxa. Nie jest to jednak problem dla chcących na Debianie używać Firefoxa.

Wadą umieszczenia Firefoxa w /home jest to, że chcąc ustawić Firefoxa w Debianie jako przeglądarkę domyślną, po wpisaniu w konsoli:

# update-alternatives --config x-www-browser

… nie znajdziemy Firefoxa na liście. W necie jest jednak sporo wskazówek, jak ten problem rozwiązać. Ja „męczyłem” się z tym jakieś 15 minut, aż z nieocenioną pomocą przyszedł  kolega log0ut, który podesłał mi ten oto link. Kilka wstukanych komend i Firefox stał się domyślną przeglądarką w moim systemie.

firefox

Firefox 21 poprawnie radzi sobie z javą, wszystkie potrzebne mi dodatki są dostępne, więc bajka. Oczywiście będę czekał na nowe wydanie Iceweasela.

* * *

Od dosyć dawna mój ulubiony konsolowy klient IRCirssi, nie jest rozwijany. Nie grzebałem w necie na tyle, by szukać przyczyn, dla których deweloperzy tego najfajniejszego ircowego klienta przestali się nim zajmować, niemniej jednak skłoniło mnie to przesiadki na weechata. Weechat jest przyjaznym i wygodnym klientem IRC dla systemów uniksowych działającym w konsoli. Oczywiście miałem z nim do czynienia wcześniej i wiele lat temu aktywnie używałem go na Xubuntu, ale zawsze wracałem do irssi (nostalgia i przywiązanie). Teraz skonfigurowałem weechata dokładnie pod własne potrzeby i śmiga chyba nawet lepiej, aniżeli irssi.

bitlbee
mój weechat [okno wtyczki identi.ca w bitlbee]

Weechat wygląda naprawdę fajnie i czytelnie. Domyślnie po odpaleniu mamy po prawej stronie pionowy buffer z listą uczestników danego kanału (lub z listą znajomych – jeśli używamy w weechacie bitlbee), co w irssi było dostępne jedynie poprzez dociągnięcie odpowiedniego skryptu i odpalenie programu poprzez screen. Dzięki zestawowi skryptów możemy modyfikować wygląd i funkcjonalność naszego klienta IRC (co skwapliwie wykorzystałem). Konfiguracja – dla zaznajomionego nieco z konsolą – jest bardzo prosta (a po instalacji skryptu iset.pl – wręcz banalna), podobnie jak użytkowanie. Polubiłem weechata na tyle, że stał się moją „defaultową” aplikacją obsługującą IRC i – poprzez bitlbee – Jabbera oraz identicę.

* * *

Na koniec ciekawostka ze stajni (chlewni?) Google…

Od jakiegoś czasu Chrome (oraz l Chromium) wywala dziwne info, gdy ktoś próbuje wejść na mojego bloga. Po wpisaniu adresu wyskakuje takie oto coś:

chromium

Uwagę na to zwrócił mi ktoś na ircowym kanale, gdy chciał zobaczyć screeny mojego Linuxa na blogu. Poprosiłem zatem kilku innych znajomych używających Chrome/Chromium i wynik był dokładnie taki sam, jak na powyższym screenie… Zagrożenie malware’owe na moim blogu?! Yyyy?? Sprawdziłem odruchowo bloga na Iceweaselu i Operze (sądząc, że zmieniło się coś przez ostatnie godziny) i wszystko wyświetlało się poprawnie, a strona otwierała się bez żadnych ostrzeżeń bezpieczeństwa (dodam, że w przeglądarce mam sporo dodatków śledzących i skanujących potencjalne zagrożenia w sieci). Pieprzona google’owska maszynka do przeglądania netu była/jest zatem wyjątkiem…

Jakoś dziwnie się złożyło, że komunikaty w Chrome zaczęły pojawiać się mniej więcej w tym samym czasie, gdy zacząłem blokować w swojej przeglądarce wszelkie widgety i śledzące ścierwa pochodzące od Google (rzecz jasna również w czasie gdy jestem zalogowany na blogu i np. edytuję jakiś wpis). Zeskanowałem bloga chyba przez dziesieć skanerów on-line i wszystkie bez wyjątku potwierdziły brak jakichkolwiek zagrożeń ze strony http://www.discrust.wordpress.com

Blog jest zatem całkowicie bezpieczny.

Nie chcę tutaj spiskowo spekulować, ale google’owskiej przeglądarce i wszystkim narzędziom szpiegująco-śledzacym made by Google mogę powiedzieć jedynie: FUCK OFF AND DIE!

Kategorie
→ linux / free software

Semplice Linux 4.0

Semplice, to kolejne (obok Aptosida i Siduction) distro, które bazuje na niestabilnej gałęzi Debiana. Live CD wyposażone jest w Openboxa (co mnie bardzo cieszy, bo obok takich WM-ów jak Xmonad, Awesome, czy Dwm, Openbox jest jednym z moich ulubionych), zawiera oczywiście podstawowy software pozwalający na pełne wykorzystanie systemu po instalacji…

Sama instalacja – banał. Trochę skonsternowało mnie to debilne klikanie; instalator full-GUI, niemal dziecinny, więc nie podejrzewam by ktokolwiek miał problemy z postawieniem Semplice u siebie na kompie. Po instalacji szybki dist-upgrade (po dodaniu reposów Debiana Sid) i wszystko śmiga wyśmienicie. Wywaliłem sporo domyślnych aplikacji, które za cholerę nie są mi potrzebne, np. Chromium (na rzecz Iceweasel’a ofkorzzz), czy Exaile (na rzecz ncmpcpp i Sonaty), doinstalowałem Gimpa, Inkscape, FreeCad, LibreOffice + całe stado potrzebnych mi konsolowych programów, no i poradziłem sobie nareszcie z problemem setxkbmap. Oczywiście postawiłem AwesomeWM, bo jestem uzależniony od tego menadżera… Poza tym zmieniłem schemat kolorów w urxvt i zrobiłem drobną kosmetykę w .bashrc.

Semplice Linux nie jest czymś wyjątkowym jeśli chodzi o dystrybucje bazujące na Debianie Sid. Działa jednak bajkowo i nie jest przeładowany shitem na starcie. Wydaje się bardziej „uczesany”, niż Aptosid. Wykonując dist-upgrade nie musimy opuszczać X-ów (jak w Siduction, czy Aptosidzie właśnie), co jest tam jakąś wygodą…

Strona główna projektu Semplice + download obrazów .iso → TUTAJ

U mnie wygląda to wszystko tak:

aw
desktop clean
aw2
urxvt colour scheme