Kategorie
→ linux / free software

Raz jeszcze Opera [beta]…

Ech… molestuję temat Opery, bo najzwyczajniej w świecie lubię tą przeglądarkę i wkurwiam się niezmiernie, że w ostatnich latach każda kolejna wersja czymś rozczarowuje; mimo, że Opera nie jest open source software, praca na niej jest czystą przyjemnością – jeśli wszystko działa tak, jak trzeba.

Dolphin jest naprawdę dobrą przeglądarką androidową, nie zżera wielu zasobów, ma świetną obsługę gestami (z obsługą głosową jest już gorzej) i intuicyjną obsługę. Postanowiłem jednak przetestować Operę 14.0.1 [beta] na Androida. Instalacja zabiera mniej więcej tyle czasu ile wersja oficjalna, może odrobinę mniej. Po uruchomieniu (trwa to ok. 10 sekund – lipa!) ukazują się nam cztery ekrany powitalne z opisem najnowszych funkcji przeglądarki, po czym pojawia się ekran szybkiego wybierania:

SC20130602-111317Domyślnie Opera beta ładuje loga wybranych przez nas stron (względnie – jak w starszych wersjach mobilnych – miniatury stron). Nawigacja i modyfikacja szybkiego wybierania jest prosta i wygodna – wystarczy przesuwać/usuwać interesujące nas miniatury. Możemy też tworzyć foldery-grupy z miniaturami, poprzez łączenie poszczególnych ikon.

Opera beta zawiera trzy główne ekrany: „Szybkie wybieranie”, „Historia” i „Odkrywaj”. Historia przeglądania jest o wiele bardziej czytelna, niż w wersjach poprzednich. Nie musimy włazić w menu, by móc ją przeglądać/usuwać. Wystarczy jeden ruch w prawo na ekranie telefonu.

SC20130602-111411Opcja „Odkrywaj” zawiera możliwość ustawienia spersonalizowanych informacji z interesującego nas kraju (wybieranego z listy) na interesujące nas tematy (kultura, wiadomości, nauka, rozrywka, bleble…). Niestety możemy wybrać tylko jeden kraj, co jest wkurzające. Generalnie jednak całkiem przydatna funkcja.

SC20130602-111345Oczywiście – jak w starszych wersjach – możemy otwierać nowe karty (w tle lub na pierwszym planie) i wygodnie poruszać się między nimi. Nawigacja pomiędzy kartami jest teraz o wiele wygodniejsza i wizualnie ciekawsza.

SC20130602-111614Manu główne jest ascetycznie czytelne i bardzo mi się podoba. Zawiera takie elementy jak: Wstecz, Wyszukiwanie (kila wyszukiwarek do wyboru, m.in: Google, Bing, Amazon, Wikipedia etc.), opcję Share (aktywuje wtedy narzędzia dzielenia się zainstalowane w naszym telefonie), przejście do historii, szybkiego wybierania i opcji Odkrywaj. Oprócz tego odnośniki do menadżera pobierania i ustawień + wskaźnik baaardzo przydatnej funkcji umożliwiającej oszczędzanie transferu: off-road.

SC20130602-111442SC20130602-111512Same ustawienia niewiele się zmieniły, poza tym dostępna jest stara  funkcja synchronizacji zakładek: Opera Link.

Jak działa Opera 14.0.1? Szału nie ma. Wcale nie jest taka szybka, jak zapewniają deweloperzy, ale nie zauważyłem, żeby była ślimaczo powolna. Ładuje strony o kilka sekund dłużej niż wersja oficjalna. W necie pojawiają się opinie, że Opera beta żre okrutnie zasoby telefonu, co na moim Samsungu jest po części prawdą, ale nie powiem, żeby telefon się wieszał przy uruchomionej Operze. Po blisko godzinnym testowaniu przeglądarki samoczynnie wyłączyła się tylko raz, gdy szybko nawigowałem między dziesięcioma otwartymi kartami.

Póki co, defaultową przeglądarką u mnie wciąż pozostaje Dolphin. Będę czekał na kolejne optymalizacje Opery beta…

Kategorie
→ linux / free software

Android – Opera Mini vs Firefox Beta | Linuksowe njusy z mojego Aptosida

Z czystej ciekawości zainstalowałem betę Firefoxa dla Androida. Wcześniej to i owo czytałem nt. tego projektu mobilngo Firefoxa (głównie gdzieś tam na ircowych kanałach i na Diasporze*) i w zasadzie – w moim mniemaniu – przeważały ochy! i achy! nad rzetelną informacją techniczną (która rzecz jasna jest w necie dostępna, ale musiałbym mieć 666 wcieleń, żeby śledzić wszystko w internecie), a w kontrze do tego – totalna krytyka i zjebki dla deweloperów projektu.

SC20130111-153026

Sama instalacja – tragedia. Trwało to nieznośnie długo – paczka po instalacji zajmuje u mnie 8,10 MB (dla porównania: Opera Mini, to… 820 kB!). Po pierwszym odpaleniu pojawia się strona powitalna a’la speed dial z domyślnymi okienkami typu: Firefox – pomoc, Firefox – dodatki itd. Wygląd – fajny, schludny, z kartami podobnymi do Chrome. Po dotknięciu nowej karty, poprzednia zwija się horyzontalnie do połowy ukazując opcję nowej karty z okienkiem adresowym. To najbardziej mi się podoba (zdecydowany plus w porównaniu do mobilnej Opery) w androidowym Firefoxie.

SC20130111-153131

Potem jest już tylko gorzej i gorzej… Niestety mobilny Firefox (przynajmniej u mnie) jest meeeega-wolną przeglądarką. Najwolniejszą, jaką testowałem pod Androidem. Mój profil na identi.ca (jakby nie było, identi.ca, to strona mega-prosta i nie przeładowana syfem) ładował się trzy razy wolniej, niż na Operze, natomiast ten blog otwierał się cztery razy wolniej (sic!). O stronach typu onet, czy wp nie wspominam, bo to tragedia do kwadratu. Czekanie na pełne załadowanie trwa wieki.

Zawsze byłem entuzjastą Opery – zarówno na smartfonie, jak i na stacjonarce. Niedawno – w paradoksalny sposób tendencja odwróciła się: na PC korzystam z Iceweasel’a (więc de facto Firefoxa), ponieważ od wersji 12.10, Opera pod Linuxem [na moim niestabilnym Debianie] często się sypie (niezgodność wyświetlania z zawartością, wariująca czasami Java, szwankujący AdBlock no i totalna porażka – zlikwidowanie usługi Opera Unite :/). Natomiast na Samsungu u mnie króluje wyłącznie Opera Mini – najlepsza smartfonowa przeglądarka pod słońcem; Opera ma długą tradycję mobilnej wersji i jest dla mnie mistrzynią pod tym względem.

Reasumując – betę Firefoxa odinstaluję z Samsunga Galaxy 551. Duża, nieporadna, wolna i nieprzydatna przeglądarka.

***

Nareszcie! Po ostatnim upgradzie mojego Aptosida  (nowa wersja kernela u mnie: 3.7-1.slh.3-aptosid-686), zniknął jeden, bardzo mnie wkurwiający bug tyczący się AwesomeWM. Operuję czterema językami pod skrótami klawiszowymi i jedynie pod językiem polskim funkcjonowało przęłączanie pulpitów pod skrótem MOD+1,2,3,4…. Jeśli pisałem coś w Esperanto, czy po czesku na ircu i chciałem przejść na desktop z Iceweaselem, musiałem używać myszki (każdy, kto przyzwyczaił się do klawiszologii i shotrcutów wie, jakie to denerwujące) – teraz pod każdym innym, niż polski językiem, skrót zmiany pulpitów działa znakomicie.

Jeśli już jestem przy AwesomeWM, mała porada dla newbies odnośnie tego managera. Ekipa opiekująca się projektem, nie aktualizuje go przesadnie często (na pewno jednak częściej niż np. Fluxbox, jak mniemam), ale w gałęzi unstable Debiana (nie wiem jak inne distra „absorbują” nowości….) aktualizacje AwesomeWM nie przynoszą wysypów wm-a, czy niespodzianek. Pamiętajcie jednak, że zawartość katalogu /usr/share/awesome, to serce tego menadżera jeśli chodzi o wygląd (i nie tylko) – możecie po instalacji Awesome zrobić dowiązanie, albo go skopiować do /home, względnie edytować pod rootem z w/w lokalizacji. Jeśli wybierzecie, ostatnią opcję, zróbcie sobie backup /usr/share/awesome. Po aktualizacji bowiem dostaniecie defaultową tapetę Awesome + defaultowe ikony zmiany pulpitów + defaultowe kolory i wygląd menu (jednak ze wszystkimi waszymi ustawieniami z pliku rc.lua, który macie w ~/.config/awesome). Jak wiadomo, AwesomeWM, to NAJLEPSZY, acz wymagający menadżer okien, więc jeśli bawicie się w kolorowanie desktopu pod kątem konsolowych barw (i vice versa), albo sami (jak ja) edytujecie ikony w górnym i dolnym pasku, backup uratuje wasze ustawienia sprzed upgrade’u :)

upgrade_awesomewm

Organizery i wszelkie inne aplikacyjne wariacje pt.: to-do, są dla wielu istotnym narzędziem. Na Linuksie znajdziemy ich od zajebania. Oczywiście triumfy święcą GUI-zabawki (względnie akcje typu google’owskie kalendarze, etc.). Ja korzystam z tego typu „przypominaczy” wyłącznie w necie (audycje radiowe do wysłuchania, filmy do obejrzenia, irc-kanały do odwiedzenia, bleble…) i… są to tylko CLI-aplikacje. Pierwszym moim konsolowym „budzikiem” było pygmynote. Baaaardzo minimalistyczna zabawka – funkcjonalna, aczkolwiek „surowa”. Potem przerzuciłem się na calcurse:

calcurse

Bardzo funkcjonalne narzędzie z całym stadem opcji, gdzie zapiszesz wszystko i o niczym nie zapomnisz – kilka skrótów klawiszowych i polubisz calcurse :)

Jednak parę dni temu zacząłem testować tudu. Rewelacja! Zdecydowanie najlepsza aplikacja kalendarzowa, zwłaszcza dla takich sklerotyków, jak ja. Rozgryzam ją sobie bez stresu i pewnie niebawem napiszę mini-poradnik jak łatwo przystosować app do własnych potrzeb i jak się po niej poruszać – jak dla mnie, najlepszy linuksowy przypominacz CLI!

tudu

Kategorie
→ linux / free software → reflex

Android bez defaultów

Zmnieniłem nieco wygląd mojego Androida (2.3.6), bo domyślne ikony jak i dockbar są dla mnie po prostu lipne. Nie od dziś wiadomo, że nie trawię kolorów na wszelkich desktopach, dlatego też wszystkie [cztery] pulpity na moim Samsungu wyglądają teraz zupełnie inaczej. Wystarczy zainstalować jedynie ADW.Launcher oraz jakikolwiek interesujący nas iconpack/theme i możemy zapomnieć o defaultach, jakie dostajemy kupując smartfon. Dzięki ADW.Launcher dotykowa nawigacja między pulipitami jest – przynajmniej dla mnie – bardziej przyjazna, a relatywnie duże możliwości konfigowe tylko powiększają pole manewru w materii: zmiana wyglądu telefonu. Poniżej kilka screenów, jak to u mnie wygląda (mój iconpack: Minimalist Metal).

Wiadomo, fajnie jest mieć linuxa na telefonie, ale jeszcze fajniej pozbyć się google’owskiego szpiegowania na rzecz autentycznego FOSS (Free and open-source software). Dlatego też – korzystając z dni wolnych – zamierzam łyknąć co nieco informacji na temat F-Droida. Jest to bardziej ludzkie i wolne oblicze Androida i myślę, że niebawem przeskoczę w repozytorium F-Droid. Co prawda ilość aplikacji nie zabija, ale nie o ilość idzie, ale o wolne oprogramowanie i ideę. Wieeeem, większość moich znajomych ma to w dupie, ale dla mnie to jednak ważny aspekt; jeśli już bawię się w posiadanie smartfona, wolałbym, aby nie był on na smyczy Google, czy innych tego typu potworków. Celowo nie poruszam tematu totalnej ignorancji i indolencji fanatyków/użytkowników rozmaitych iShitów, bo jestem padnięty po robocie i mogłyby posypać się sarkastyczno-cyniczne komentarze. Wyżyję się innym razem.

Kategorie
→ linux / free software → reflex

Samsung Galaxy 551 + Android

Jakiś czas temu powiedziałem fuck off Nokii i pozbyłem się modelu C3, którego używałem blisko dwa lata. Elementarnym pozytywem była w nim klawiatura QWERTY, bez której nie potrafię już używać telefonu/smartphone’a. Korzystałem z aplikacji Java, głównie do IRCa i XMPP + oczywiście Opera Mini. Na tym w zasadzie kończyła się moja aktywność na C3; domyślnie zainstalowany klient poczty, czy Faceshita były po prostu porażką i nigdy ich nie używałem. Nokia podpisała na siebie wyrok śmierci, kolaborując z Microsoftem i moja przygoda z ta firmą dobiegła końca. Kiedy widzę Nokię z serii Lumia, nie wiem, czy się szyderczo uśmiechać, czy może pękać ze śmiechu na widok zrozpaczonych użytkowników tego czegoś z Windowsem w środku. Tragedia.

Nie ukrywam, że telefon do dzwonienia służy mi niezmiernie rzadko. Nie ukrywam, że już dawno temu chciałem coś z Androidem, który w ostateczności jest mniejszym złem (biorąc pod uwagę, że to google’owska bestia). Android jest na tyle „przysiadalny”, że grzebiąc w nim, mogę zrootować sobie smartphone’a, wrzucić komponenty mojego ukochanego Debiana – jednym słowem, zrobić coś linuksowego w obrębie Samsunga Galaxy 551. Wybór padł na ten model ze względu na to, że posiada (jak dla mnie) czytelny wyświetlacz, wysuwaną klawiaturę, wspomnianego Androida (2.3.6) na pokładzie i do internetowego grzebania/komunikacji nadaje się bajkowo. Poza tym kosztował mnie złotówkę, więc luz.

Galaxy 551, to smartphone raczej średniej klasy, wykonany z niezbyt przyjaznego, gładkiego i śliskiego plastiku, z ekranem, który koniecznie trzeba zabezpieczyć folią, jeśli nie chcemy po tygodniu zobaczyć na nim zarysowań (tym bardziej że z ekranu dotykowego korzysta się niemal cały czas). Klawiatura qwerty jest rewelacyjna, z optymalną wielkością i rozkładem klawiszy jak w kompie. Pisanie na niej jest wygodne i szybkie (osobiście nie wyobrażam sobie już korzystania z telefonu z klawiaturą numeryczną – zapomniałem jak się to robi :P).

Drażni niemożność wywalenia kilku aplikacji Google zainstalowanych domyślnie. Cieszy dostępność 666 tysięcy aplikacji na Androida. Nie obyło się bez instalacji dodatkowych rzeczy. Do IRCa używam qirc – świetnej aplikacji, w której łączę dostępność do kilku „moich” serwerów IRC z Jabberem (poprzez Bitlbee oczywiście). Aplikacja wspiera połączenia z wieloma sesjami jednocześnie, dlatego też mogę korzystać z Bitlbee, Freenode, czy OFTC jednocześnie. Interfejs jest minimalistyczny i gdyby nie nawigacja pomiędzy oknami i kanałami, qirc wyglądałby i działał dokładnie jak bezkonkurencyjne i najlepsze  linuksowe irssi. Mustard służy mi do wrzucania statusów na Identi.ca. Oprócz tego zainstalowałem aplikacje do szybkiego wglądu w WordPress i Diasporę*. Z domyślnej przegladarki nie korzystam; pierwszym krokiem było zainstalowanie Opery, która w wersji dotykowej jest naprawdę dobra. Na dniach zabiorę się za uruchomienie wspomnianego wyżej irssi w emulatorze konsoli (spory wybór pod Androida)…

Cóż, pozostaje mi zrobić w moim Samsungu roota i pogrzebać w bebechach, aby „ulinuksowić” go tak, jak to tylko możliwe…